czwartek, 26 kwietnia 2012

Maryśka

Swego czasu, gdy zrobiłem Mamuśce wisiorek-listek ze stojaczkiem, sobie również wykonałem podobny, tylko innego gatunku.
Nie będę udawał, że nie zażywałem marihuany, bo bym wierutnie kłamał.
Maryśkę lubię (nawet bardzo) i jak mam opcję alkohol-trawa, to zdecydowanie wybieram ten drugi wariant, bo po prostu mam kaca z głowy.
Na samym początku tutejszej pisaniny, popełniłem nawet (a dokładniej Fafik, żeby nie było na mnie) minimalistyczny tekst pod wpływem ;D
Jak nie trudno odgadnąć, jestem za legalizacją zioła.

Wracając do wisiorka, po jego zrobieniu dość długo nosiłem go dumnie na szyi.
Niestety pewnego razu, odpadł jeden z listków.
To najbardziej typowy przykład na to, jak kruchą materią jest kość, szczególnie gdy przedmiot z niej wykonany, ma jakieś przewężenia. Wtedy najmniejsze uderzenie w coś twardego, zazwyczaj kończy się bezpowrotnym zniszczeniem bibelotu, gdyż ratowanie "Kropelką" mało skutkuje.