niedziela, 19 sierpnia 2012
środa, 15 sierpnia 2012
Krzyżyk
Dawno temu (ponad 2 lata) wspominałem, że razem z pastorałem wykonałem krzyżyk do zawieszenia na szyi. Napisałem też wtedy, że nie mogę go zaprezentować, bo jest uszkodzony, a dokładniej figurka symbolizująca Jezusa miała odłamaną rękę. Wreszcie znalazłem dość siły, czasu i natchnienia, aby ów bibelot zreanimować.
Wykonany jest z dwóch materiałów. Czarny krzyżyk wyciąłem z kawałka oryginalnego hebanowca, przywiezionego przez mojego wujka z Sudanu (podejrzewam gatunek Diospyros mespiliformis). Figurka oraz "pergamin" zawieszony nad głową, wykonane są standardowo z kości wołowej. Jedno z drugim połączone są na "Kropelkę", a w miejsce gwoździ wbite są szpilki (na zdjęciach jeszcze ich nie ma), natomiast zawieszka jest z rzemienia.
Jedyną różnicą między "starą", a "nową" figurką jest... napis na pergaminie, gdzie prawidłowo brzmiący Chrystogram IHS, zastąpiłem swoim pseudonimem hds. Dlaczego? O tym w dalszej części posta.
Obydwa przedmioty były moim stałym elementem wyposażenia, podczas dorocznych wędrówek na Jasną Górę. Krzyżyk pojawił się na tym blogu dwukrotnie - tutaj oraz tutaj, natomiast razem z pastorałem był widoczny na tym zdjęciu.
W tamtych pielgrzymkowych czasach, praktycznie nie rozstawałem się z tym krzyżykiem (nosiłem go bez przerwy). Byłem tak do niego przywiązany, że wręcz zacząłem się z nim utożsamiać. Wtedy też powstał jedyny wiersz, jaki wyszedł spod mojego pióra, w którym go opisywałem, a właściwie to określałem siebie.
Przytoczę go tutaj, ku przestrodze.
Tak wygląda koszmar poety.
Nie wierzę, że coś takiego spłodziłem, jednak karty pamiętnika nie kłamią. Tak prowadziłem kiedyś diariusz, który przypomniał o drugiej, wypartej z pamięci, jeszcze gorszej liryce.
Dekadę później napisałbym wersję minimalistyczną.
Z czasem moja religijność (nie mylić z wiarą) mocno przygasła, a uszkodzony krzyżyk powędrował do pudełka z pamiątkami.
Pozostała wola, aby krzyżyk spalić razem ze mną, a prochy rozsypać na ukochanych biebrzańskich bagnach.
Pozostał również lęk przed religijnymi fundamentalistami, którym wydaje się że sumiennie wypełniają przykazania, zapominając jednocześnie o tym najważniejszym, ustanowionym właśnie przez Chrystusa na krzyżu dyndającego.
Właśnie dla tych "miłujących inaczej", dedykuję piosenkę podpatrzoną na zaprzyjaźnionym blogu. Doprawdy nie wiem jak mogłem przeoczyć jakąkolwiek piosenkę z repertuaru lubianej Justysi? Pewnie dlatego, że nie przepadam za poezją, nawet tą śpiewaną. Chociaż jak zwykle bywają wyjątki i ten do nich należy.
Wykonany jest z dwóch materiałów. Czarny krzyżyk wyciąłem z kawałka oryginalnego hebanowca, przywiezionego przez mojego wujka z Sudanu (podejrzewam gatunek Diospyros mespiliformis). Figurka oraz "pergamin" zawieszony nad głową, wykonane są standardowo z kości wołowej. Jedno z drugim połączone są na "Kropelkę", a w miejsce gwoździ wbite są szpilki (na zdjęciach jeszcze ich nie ma), natomiast zawieszka jest z rzemienia.
Jedyną różnicą między "starą", a "nową" figurką jest... napis na pergaminie, gdzie prawidłowo brzmiący Chrystogram IHS, zastąpiłem swoim pseudonimem hds. Dlaczego? O tym w dalszej części posta.
Obydwa przedmioty były moim stałym elementem wyposażenia, podczas dorocznych wędrówek na Jasną Górę. Krzyżyk pojawił się na tym blogu dwukrotnie - tutaj oraz tutaj, natomiast razem z pastorałem był widoczny na tym zdjęciu.
W tamtych pielgrzymkowych czasach, praktycznie nie rozstawałem się z tym krzyżykiem (nosiłem go bez przerwy). Byłem tak do niego przywiązany, że wręcz zacząłem się z nim utożsamiać. Wtedy też powstał jedyny wiersz, jaki wyszedł spod mojego pióra, w którym go opisywałem, a właściwie to określałem siebie.
Przytoczę go tutaj, ku przestrodze.
Tak wygląda koszmar poety.
Ja-Krzyżyk
by hds
14.07.1998
Jestem krzyżykiem z przybitym Jezusem.
Czarny jak heban, biały niczym kość.
Futurystyczny i tradycjonalny zarazem.
Kanciasty jak krzyż, lecz obły jak postać Chrystusa.
Zwierzęcy jak kość, ale roślinny jak drewno.
Moja dwoista natura jest boleśnie złączona szpilkami,
A całość zawieszona w nicości na rzemieniu.
Nie wierzę, że coś takiego spłodziłem, jednak karty pamiętnika nie kłamią. Tak prowadziłem kiedyś diariusz, który przypomniał o drugiej, wypartej z pamięci, jeszcze gorszej liryce.
Dekadę później napisałbym wersję minimalistyczną.
Krzyżyk i Postać
Czarne - Białe
Tradycjonalne - Futurystyczne
Kanciaste - Obłe
Roślinne - Zwierzęce
Krucha Twardość
Boleśnie złączone przeciwieństwa zawieszone w próżni.
Z czasem moja religijność (nie mylić z wiarą) mocno przygasła, a uszkodzony krzyżyk powędrował do pudełka z pamiątkami.
Pozostała wola, aby krzyżyk spalić razem ze mną, a prochy rozsypać na ukochanych biebrzańskich bagnach.
Pozostał również lęk przed religijnymi fundamentalistami, którym wydaje się że sumiennie wypełniają przykazania, zapominając jednocześnie o tym najważniejszym, ustanowionym właśnie przez Chrystusa na krzyżu dyndającego.
Właśnie dla tych "miłujących inaczej", dedykuję piosenkę podpatrzoną na zaprzyjaźnionym blogu. Doprawdy nie wiem jak mogłem przeoczyć jakąkolwiek piosenkę z repertuaru lubianej Justysi? Pewnie dlatego, że nie przepadam za poezją, nawet tą śpiewaną. Chociaż jak zwykle bywają wyjątki i ten do nich należy.
Bóg zapłać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)