Tutaj mieszkali dziadkowie po mieczu oraz urodził się mój tato.
Słomiano-gliniany domek dziadek postawił sam.
Tak się kiedyś budowano, a teraz na fali ekologii powraca się do tej technologii.
Jak byłem mały nienawidziłem tam jeździć.
W ciemnym domu śmierdziało stęchlizną i kurczakami (babcia pisklaki hodowała pod platą). Wiocha tak okropnie zabita dechami, że psy przysłowiowo dupami szczekały.
Przy domu sad, wokoło pola z piaszczysta ziemią, olbrzymi las, a w lesie jezioro - Danzinger See (obecnie Sinowa).
Dopiero jak dorosłem zrozumiałem własną głupotę.
Smaczne owoce prosto z drzew i krzewów, przestrzeń (wtedy mnie przerażała), kolorowe piórka rwane przez babcię prosto z drobiowych kuprów, grzybobranie i wyprawa na jeżyny, podkładanie monet i małych kamieni pod koła pobliskiej lokomotywy, rozgrzany piec kaflowy i olbrzymia pierzyna, wychodek na zewnątrz, skarby w garażu - małe puzzle wspomnień.

Babcia przy ogrodzie.

Dziadek z wizytą w gminie Jaschewo

Tato ujeżdża motocykl przed domem