środa, 17 listopada 2010

Helenenfelde

Helenenfelde - na tyle ile kojarzę język niemiecki znaczy - Pole Heleny.
Tutaj mieszkali dziadkowie po mieczu oraz urodził się mój tato.
Słomiano-gliniany domek dziadek postawił sam.
Tak się kiedyś budowano, a teraz na fali ekologii powraca się do tej technologii.
Jak byłem mały nienawidziłem tam jeździć.
W ciemnym domu śmierdziało stęchlizną i kurczakami (babcia pisklaki hodowała pod platą). Wiocha tak okropnie zabita dechami, że psy przysłowiowo dupami szczekały.
Przy domu sad, wokoło pola z piaszczysta ziemią, olbrzymi las, a w lesie jezioro - Danzinger See (obecnie Sinowa).

Dopiero jak dorosłem zrozumiałem własną głupotę.
Smaczne owoce prosto z drzew i krzewów, przestrzeń (wtedy mnie przerażała), kolorowe piórka rwane przez babcię prosto z drobiowych kuprów, grzybobranie i wyprawa na jeżyny, podkładanie monet i małych kamieni pod koła pobliskiej lokomotywy, rozgrzany piec kaflowy i olbrzymia pierzyna, wychodek na zewnątrz, skarby w garażu - małe puzzle wspomnień.

Babcia przy ogrodzie.

Dziadek z wizytą w gminie Jaschewo

Tato ujeżdża motocykl przed domem

poniedziałek, 15 listopada 2010

Jesień czasami jest piękna...

... szczególnie poza miastem.




Zdjęcia są mojego taty.
Powiedzmy, że ja nie mam takiego aparatu ;D

piątek, 12 listopada 2010

Tatuaże

Skóra oprócz tego, że można ją opalać bądź nie, może również służyć za malarskie płótno.

Przygodę z tatuażem zacząłem dość nietypowo, bo od podpisania niezwykłej makatki na prawej łopatce ;)

Z perspektywy czasu jest to najmniej udany z moich tatuaży.
Ma zbyt grube linie i ogólnie jakiś taki rozlany jest, ale w planach długoterminowych przewidziane są jego poprawki.

Następnie w miejscu gdzie plecy łączą się z dupą, po lewej stronie wzeszło trybalowe słońce.

Jego promienie wychylają się zza ciasnej gumki gaci, jakby wynurzały się z mroków przepastnej otchłani ;)
Ten rysunek ma dodatkowo walory maskujące, zasłaniając niewielką plamę melatoninową.

Jestem ewidentnie słońcozależny i okres od listopada do lutego jest dla mnie największą torturą.
Permanentny brak światła kończy się zawsze wiosenną megadepresją.

Ostatni tatuaż jest chyba najbardziej dopracowany.
Pozazdrościłem marynarzom i wszelakim typkom spod ciemnej gwiazdy, więc również zafundowałem sobie gołą babę w prawej pachwinie.

Gdy wydymam i wciągam brzuch, jej piersi falują malowniczo ;)
Obrazek nie bez powodu jest najdokładniejszy, gdyż podczas projektowania korzystałem z gotowego szablonu, który tylko odrobinę przerobiłem.

Wizerunek pochodzi z komiksu "Girlsy, gorzała i giwery" Franka Millera, który jest jedną z części jego opus magnum "Sin City".
W ten sposób oddałem cześć kobietom i komiksom ;D

Żeby nie było wątpliwości, po drugiej stronie narządu płciowego ma znaleźć się mężczyzna, również zerżnięty od Franio Młynarza.

Docelowo tatuaży powinno być siedem - po jednym na każdy dzień tygodnia.
Niestety odkąd komiksy stały się moim nałogiem, na tatuaże już nie starcza funduszy, a zaprzyjaźnionego tatuażysty brak.

środa, 10 listopada 2010

Pseudonim artystyczny

Żeby jakoś wszystkie moje twory podpisywać, musiałem sobie znaleźć jakiś chwytny pseudonim artystyczny i wykombinować ładny plastycznie podpis do niego.
Najprościej było kombinować coś wkoło inicjałów.
Pierwsza myśl była komiczna, bo wyszło DEHA ;D
Sorry bardzo za deskę nie będę robił ;)
Drugie podejście było strzałem w dziesiątkę, bo wystarczyło przestawić szyk literowy, dodać jeszcze jedną, żeby nadać całości sens i tak narodził się:

HaDeS

Wszyscy zadają durne pytanie, skąd to nieszczęsne S?
Zawsze spieszę z równie głupią odpowiedzią: od SuperStar ;)))

Odtąd wszelkie elektroniczne listy (do znajomych) podpisuję po prostu: hds.
Również moje nicki na różnych portalach tak wyglądają. Chyba że ktoś przede mną już taki zarezerwował, wtedy posiłkuję się kolejną w szeregu liczbą.
Nawet tytuł tego bloga jest przewrotnym rozwinięciem tego skrótu.

Na potrzeby ręcznego podpisywania, połączyłem drukowane literki H, D, S w jedną zgrabną całość.

Tak są podpisywane listy odręczne i grawerowane wszelakie rękodzieła.

Nie chcąc być gorszym od Prince'a, który przez pewien okres twórczości kazał się zwać Symbolem, również stworzyłem graficzny, oficjalny symbol, do którego jeszcze dopisałem ideologię ;D

Literka H powstała z płynących w przeciwnym kierunku ryb (mój znak zodiaku) przebitych sarmacką szablą.
Cała reszta to Ognisty Wąż, czyli mój znak zodiaku w chińskim horoskopie.
Taki znaczek znajduje we wszystkich miejscach, gdzie udało się go wcisnąć.
Przykładowo posiadacze któregoś z 550 egzemplarzy pożegnalnych albumów Tadeusza Baranowskiego, bez trudu odnajdą go na ich wewnętrznej wyklejance.